czwartek, 19 lutego 2015

Rozdział 3



             


Wielka niespodziewana niespodzianka!!!!!

  Miałam dodać rozdział w niedziele, ale odzyskałam w magiczny sposób mój ukochany komputerek i mam dla was rozdział numer III !!!!
Taka niespodzianka, że po rozdziale II następuje III.
Ja byłam zszokowana.!!
No nic, więc tak, ja sobie choruję, no i mam troszkę czasu na pisanie :)
Mam nadzieję, że niedługo będę  zdrowa, bo na serio już siły nie mam ....

Rozdział jest krótki, ale mam nadzieję, że się spodoba.


Dobra nie przedłużając, dostajecie rozdział III





 ****




           - Al ! – krzyczała dziewczyna, potrząsając kuzynem - Albus, obudź się!
Chłopak nie reagował. Rose spojrzała na zegarek, który nosiła na nadgarstku. 8.55 zaraz pierwsza lekcja. Pewnie nie ma już nikogo w pokoju wspólnym, ale nie zaszkodzi spróbować.
            - Pomocy!!! – krzyczała najgłośniej jak umiała. – Pomocy!!!! Pomocy!! – zdarła sobie gardło, ale usłyszała kroki na schodach.
Do dormitorium ktoś wbiegł.
            - Tu jestem! W łazience! – krzyknęła Rose do nieznajomego.
Po chwili zobaczyła w drzwiach zdyszanego Scorpiusa.  Chłopak miał rozczochrane włosy. W jego oczach malowało się zdziwienie. Dopiero teraz dotarł do niej jak dziwnie to wygląda. Dziewczyna klęcząca nad nieprzytomnym chłopakiem w łazience, ale jej to nie obchodziło.
            - Pomożesz mi, czy będziesz tak stał? – zapytała wstając na nogi.
            - Ale, co mu jest? – zapytał, wskazując czubkiem różdżki, którą trzymał w dłoni na nieprzytomnego Albusa.
            - Nie wiem- odparła dziewczyna drżącym głosem. Przygryzła wargę, bo czuła napływające do oczu łzy.
Malfoy nie zadawał więcej pytań, tylko podszedł do chłopaka i dźwignął go na nogi. Rose złapała go z drugie strony. Razem ze Scorpiusem na wpół zanieśli, na wpół zaciągnęli Albusa do łóżka. Dziewczyna ułożyła go na poduszkach i przykryła kocem.
Malfoy ze zdziwieniem przyglądał się całej sytuacji. Chyba nie mógł pojąć, co tu się dzieje, ale Rosie mu się nie dziwiła, dla nie to też było bardzo dziwne.
            - Nie stój jak kołek, tylko idź po panią Pomfrey! – krzyknęła, popychając go w stronę drzwi.
Sama usiadła na brzegu łóżka i wpatrywała się w bladą twarz Albusa, jego pierś unosiła się wolno, nierówno. Rose odgarnęła mu włosy z oczu.
- Albus… Al… - dziewczyna szeptała cicho.- Mały Albusik…
Nagle poczuła słaby uścisk dłoni na nadgarstku. Spojrzała w dół. Chude palce Albusa oplatały jej rękę.
- Nie nazywaj mnie tam – mruknął niewyraźnie i zaczął się krztusić.
Rose wstała gwałtownie z łóżka, ale Albus przytrzymał jej rękę. Usiadła z powrotem.
- Okropnie boli mnie głowa- poskarżył się chłopak, podnosząc się na łokciach. – Co się stało?- na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, gdy do pokoju weszła pani Pomfrey z Malfoyem.
- Idioto… napędziłeś mi strachu… - mruknęła dziewczyna, wstając z łóżka.
Pielęgniarka podeszła do zdezorientowanego chłopaka. Przyłożyła mu rękę do czoła i pokręciła głową.
- No, no, no panie Potter… chce pan zrobić sobie krzywdę?- zapytała, spoglądając na jego bladą twarz i cienie pod oczami.
- Nie- wykrztusił Albus przez zaciśnięte gardło.- Ja tylko….
- Nie, nie kochaneczku. Tak się nie bawimy, byłeś już przed świętami w skrzydle szpitalnym. Znowu nic nie jesz! – zbeształa go pani Pomfrey.
Albus mruknął coś pod nosem i opadł z powrotem na poduszki.
- Nie pójdę  do szpitala!- powiedział zdecydowanie.
Rose podeszła do niego z drugiej strony  łóżka.
- Al  nie wygłupiaj się… - szepnęła mu do ucha. – Chcesz stracić wszystko, przez jakąś dziewczynę?
- Nigdzie nie idę i już!- uparł się chłopak.
Rose westchnęła podchodząc z drugiej strony łóżka.
- Kochaneczku, musisz dać sobie pomóc! – powiedziała pielęgniarka, szukając czegoś w wielkiej torbie, którą ze sobą przyniosła. – Możesz tu zostać…- mruknęła, przyglądając się pod światło zawartości fiolki – Ale nie możesz na razie chodzić na lekcje. Musisz odpoczywać i brać lekarstwa. – Odstawiła fiolkę na stolik nocny i wróciła do przeczesywania obszernej apteczki.
Wyjęła kryształową szklaneczkę i czegoś do niej nalała. Ostry zapach rozszedł się szybko po pokoju. Albus skrzywił się mimowolnie.
- To nie będzie smaczne, ale postawi cię na nogi – powiedziała pani Pomfrey, spoglądając na chłopaka.
Dosypała do szklanki srebrzystego proszku i dolała zielonego, gęstego płynu. Zamieszała i podała szklankę Albusowi.
- Wypij do dna , kochaneczku – powiedziała.
Zawartość szklanki już samym  zapachem skutecznie odstraszała, a jej kolor nie był lepszy. W zielono - żółtej substancji pływało coś na kształt skrzydełek muchy. Chłopak zamknął oczy, od tego okropnego zapachu kręciło mu się w głowie.
- Wypij, dopóki jest ciepłe – ponagliła go pielęgniarka, pakując fiolki z powrotem do torby.
Albus wziął pierwszy, niepewny łyk. Napój był jeszcze gorszy niż mogło się zdawać.  Chłopak zdusił w sobie chęć wyplucia go. Z trudem przełknął i zmusił się do dalszego picia tego ohydztwa. Czuł na sobie wzrok dwóch niecierpiących sprzeciwu kobiet.
Wypił połowę cuchnącego napoju i poczuł się okropnie senny. Powieki opadały mu mimowolnie. Nie widział już nic oprócz bezkresnej ciemności. Zasnął.
Rose szybko złapała szklankę, zanim ta przewróciła się na pościel.
- Co mu jest ? – zapytała, stawiając szklankę na stoliku nocnym.
- Dałam mu coś na sen, wyglądał na wykończonego – odparła pani Pomfrey, podnosząc wielką apteczkę. – Zostawmy go, będzie długo spał  - dodała, zatrzymując się przy drzwiach.
Rose po raz ostatni spojrzała na Albusa. Wyglądał tak spokojnie śpiąc. Dziewczyna podążyła za pielęgniarką zamykając za sobą drzwi. Miała nadzieję, że w końcu ktoś przemówi Alowi do rozsądku.
- Musisz się nim zaopiekować – powiedziała pielęgniarka, gdy dziewczyna zrównała z nią krok. – On jest teraz w trudnej sytuacji – dodała, jakby wiedziała o wszystkich problemach chłopaka.
- Mhm – mruknęła dziewczyna wychodząc z pokoju wspólnego.
- Musisz codziennie rano, przez najbliższy tydzień, przychodzić do mnie po lekarstwo i dopilnować, żeby je wypił.  – pielęgniarka mówiła miłym, ale pewnym głosem. – To bardzo ważne!
- Dobrze – odparła Rose.
Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie ma z nimi Malfoya. Musiał ulotnić się, gdy przyszła pani Pomfrey.
- A teraz zmykaj na lekcje, ja muszę porozmawiać z panią dyrektor – powiedziała, pielęgniarka, gdy dotarły do skrzydła szpitalnego.
Dziewczyna poszła niespiesznie w stronę Wielkiej Sali. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dwunasta. Zaraz będzie lunch – pomyślała – Pójdę coś zjeść…

***

Siedział pod bijącą wierzbą. Drzewo było dziwnie spokojne. Na bezchmurnym niebie dostrzegł kilka sów wlatujących i wylatujących z sowiarnii.
Kilku uczniów siedziało koło jeziora, inni spacerowali po zielonych błoniach. Wszyscy napawali się cudownym dniem.
Nagle ktoś stanął przed Alem. Wysoki chłopak w wytartej pelerynie przyglądał mu się przekrzywiając głowę. Tłuste włosy wpadały mu do oczu.
- Cześć – wyciągnął rękę do Albusa. – Jestem Severus Snape.
Al  podniósł się z trawy z wyrazem konsternacji na twarzy. Chłopak, który stał przed nim miał 16, może 17 lat, ale niewątpliwie był to ten sam Snape, po którym nosił to nieszczęsne imię.
- Je jestem… - zaczął.
- Wiem kim jesteś, inaczej by mnie tu nie było – przerwał mu Severus.
Albus spojrzał na niego jak na idiotę.
- Tu? Czyli? – zapytał strzepując trawę z czarnej szaty.
- W twojej głowie…- Jego rozmówca mówił z pełnym przekonaniem.
Al zmarszczył brwi.
- Chcę ci pomóc – dodał Snape.
Młodzieniec kompletnie nie pasował do profesora eliksirów, którego znał z opowiadań rodziców.
- W czym? – Albus gubił się we własnych myślach.
            Snape wywrócił oczami i pokręcił głową.
            - Czy ty niczego nie rozumiesz? – zapytał. – W końcu jesteś Potter…- dodał, jakby to tłumaczyło wszystko.- Chcę ci pomóc z Arriosoną.
            Oczy Ala rozszerzyły się ze zdziwienia.
            - Z Arri?- zapytał tępo.
            - Z TWOJĄ DZIEWCZYMNĄ ! – powiedział to bardzo wolno i wyraźnie. – Nie chcę, żebyś wszystko zepsuł tak jak ja. Porozmawiaj z nią. Przeproś. Powiedz CAŁĄ prawdę – z każdym słowem, jego głos stawał się coraz cichszy.
            Ciepły wiosenny dzień rozpływał się w bezkresną ciemność i pustkę. Wszystko zniknęło.

         

1 komentarz:

  1. Kolejny świetny rozdział ! Tylko gdybyś mogła popracować nad ortografią i poprawić błędy, czytałoby się o wiele wiele lepiej :)

    OdpowiedzUsuń